Traducción al polaco de 5 poemas
Las estudiantes de filología hispánica de la Universidad Pedagógica de Cracovia en Polonia, Ewelina Czernikiewicz y Justyna Bieniek, tradujeron al polaco los 5 poemas que aparecieron en Zenda. Estoy muy agradecido.
WYLUDNIENIE
Mojemu ojcu
Podczas
sierpniowych drzemek w Marze,
zanurzaliśmy się się w gorących
wydmach
w stodole, z czystej nudy.
Leniwy podmuch
wiatru
między wzgórzami
pieścił moją twarz
- gładszą niż
twoja -
a w myślach maki kołysały się
jak łaskotane
dziecko, którym byłeś.
Do tego lata wracamy mimochodem
-
bez czasu na sen -
a pył z chmur na horyzoncie
pojawia się
bez naszej wiedzy
jak w naszych kieszeniach:
przeszłość,
tutaj, wydaje się jedynym
zrozumiałym przeznaczeniem.
Traducción Justyna Bieniek
HISTORIA
JEST NIESPRAWIEDLIWA W ROZDZIELANIU WIECZNOŚCI
W 1977
roku, na nagraniu z konferencji Borgesa,
pewien mężczyzna
kaszle;
wraz z nieśmiertelnym słowem Borgesa
pozostaje
nieśmiertelny kaszel anonimowego przeziębionego
człowieka.
Wtedy zastanawiam się jak wieczność rozdzielana
jest
między ludzi;
myślę o robotniku (niepodzielnej
jednostce),
który przeszedł do historii jako złożona
abstrakcja niemieckiego filozofa
z pewnym podobieństwem do
Świętego Mikołaja z Coca-Coli,
albo o tym, który wykonał
pędzel którym namalowano Słoneczniki
lub
o rzemieślniku wykonującym lustra, którego dzieło kończy się,
gdy ktoś
urodziwy je kupi
albo o szklarzu, który oprawił
piękno krajobrazu tego pokoju
lub, z drugiej strony, jak
nazywałaby się pięta
przed śmiercią Achillesa.
Chodzi
tu o dzieło uzupełniające się
między kaszlem a
głosem,
pędzlem a obrazem,
szkłem a lustrem i jego
krajobrazem.
Nawet jeśli na to nie zasługuję,
pozwól mi
kaszleć, kiedy będziesz opowiadać o swoim życiu.
Traducción
Justyna Bieniek
KTOŚ PATRZY KU HORYZONTOWI
Chcę
mówić bezustannie “Jak pięknie!”
Alba Flores Robla
Któregoś
razu rozmawialiśmy
o tym, że podmuch pociągu podnoszący
sukienkę,
ślady zmieszane w błocie,
pasterze, owce,
kije,
śpiew - który nas budzi - ptaków
są prawdziwe i
lepsze niż ten wiersz.
Z czasu, który dzieliliśmy, zostaliśmy
tylko
po to, żeby dojrzeć, między wątpliwością a
światem,
słonecznymi porankami podobnymi do ram
naszego
życia gdy podpieraliśmy łokcie.
Nieśmiałość sprawia, że
jesteśmy bardziej ludzcy.
I nadchodzi podmuch wiatru i
najlepszy wers brzmi: jak pięknie.
Nie wiem dlaczego przestają
śpiewać już ptaki
i patrzę na ciebie, a ty potwierdzasz: jak
pięknie,
i nie mówisz głośno i podajesz mi dłoń,
i
staje się dla mnie dłonią z błota,
i męczę się, i
rozluźnia się uścisk,
i mówię jak pięknie, i patrzę na
ciebie przez
krajobraz i rozumiem, że nie próbuję
stworzyć
lub pozorować horyzontu
tylko oprawić go
aby ktoś mógł
ku niemu patrzeć.
Traducción Ewelina Czernikiewicz
CZASAMI
MIŁOŚĆ TO MAŁE WYGNANIE
Czekałem na ciebie samotnie o
świcie.
Przywykłem do powolnego powrotu
do domu, każdego
dnia, godzinę po południu,
patrząc na trawę, pomagając, od
czasu
do czasu, mrówkom z gałęziami, które ptaki
przyniosły
w dziobach. Wyrwałem kartki z kalendarza,
jak ktoś kto
zastanawia się czy przyjdzie czy też nie.
A ty mogłabyś być
gdziekolwiek,
szczęśliwa że mnie nie kochasz - i to prawda i
mój nawyk -,
z miastem samotnych mężczyzn czekających na
ciebie.
Tak więc wróciłem do domu.
Moją laską młodego
pielgrzyma
naznaczyłem na drogach powrotnych
trzy ślady
tak jak Duch Święty.
Jakiś kłos wszedł mi do
skarpetki,
ignorowałem go dopóki nie sprawiał mi bólu,
dopóki
nie przypomniał mi o was.
Mimowolnie skończyłem
tam gdzie chciałem.
Żeby moje buty oznajmiły mój powrót,
w
ciągu paru godzin spacerowałem kilkukrotnie.
Wyprostowałem
plecy, żeby ukryć
mój wizerunek mężczyzny, który późno
wraca.
I
zapytałem o Juana, Álvaro, Sergia,
zapytałem o przyjaciół
mojego życia.
Zanim odszedłem, powiedziałem im: Jutro się
zobaczymy,
jak fray Luis, i mam nadzieję, że was nie usłyszę
-
z pleśnią na języku, z szarą radością
wieku w oczach
szepcząc do was żeby
nie rozbudzić wspomnień - «Nie ma go
tu, Guillermo zniknął.»
I dzisiaj opuszczam twoje porzucenie
i nie mogę znaleźć mojego imieniaw szmerach: Przybywa nieczysty bo
wpadł
w objęcia przez swoją niepewną podróż.
Spokojnie
go pocałowali i wytarli kurz
w drodze powrotnej z przesuszonymi
ustami.
Nie spotkałem się także z moją dobrą
przyjaciółką.
Poddała się jak sierpniowy deszcz mojej
przeszłości;
i wiem, że czekała na mnie, a ja nie brałem
jej pod uwagę.
W końcu wszedłem do mojego domu.
Dozorca
spojrzał znad gazety
jakby sugerował: Jakie znaczenie ma
powrót z twojego
wygnania, jeśli nie pozostał nikt, kto by
cię kochał.
Traducción Ewelina Czernikiewicz y Justyna Bieniek